Kameralny, przypominający spektakl teatralny, film jest wiwisekcją problemu relacji wykładowca-student oraz kobieta-mężczyzna i do granic obłędu posuniętego wymagania poprawności tych relacji w Ameryce, gdzie każde słowo i każdy opacznie odczytany gest mogą stać się powodem do ciężkich oskarżeń, a w efekcie zburzenia nie tylko kariery, ale nawet życia.
Mimo upływu 20 lat, sankcjonowana z całą surowością prawa amerykańska poprawność, na szczęście nie zawędrowała na dobre do Europy (choć forpoczty ciągle próbują uderzać).
W Polsce, oczywiście, taki profesor w ogóle by ze studentką nie gadał - po prostu pod byle pretekstem posłałby ją na drzewo. Ale to już nasze feudalne stosunki na uczelniach i całkiem inna historia.